środa, 20 lipca 2011

Deja vu albo powtórka z rozrywki

Na starość zachciało mi się próbować sportów ekstermalnych - walka z systemem IFA UJ o przeniesienie na studia stacjonarne. Da się ponoć, ale to już nie te czasy, w których wystarczyło napisać ładne i składnie umotywowane podanie. Nie, teraz trzeba się drugi raz rekrutować, zdawać wstępne, a dopiero potem, już z wszystkimi wpisami, prosić ładnie o zaliczenie IV roku na podstawie złożenia zaliczeń na innym trybie i przeniesienie na rok V na studia stacjonarne.
Papierologia stosowana w najczystszym wydaniu. I wyścig szczurów. Bo jest na przekładoznawstwo, a jakże, tylko 15 miejsc na N chętnych. Gdzie N oznacza dosyć duży iloczyn 15.
Pisałam dzisiaj wstępny. Deja vu na całego: trafiło się, że w tym samym budynku, w tej samej sali i prawie na tym samym miejscu, co rok temu (a ludzie podzieleni na kilka sal). No stres. Jak to się mówi - olałam po całości. (Mam nadzieję, że nie oBlałam.) Na studiach już jestem, a jak mnie nie przeniosą, no cóż... świat się chyba nie skończy. Nie powiem, żeby był specjalnym wyzwaniem. Mogę tak mówić, bo mam rok doświadczenia w rozwiązywaniu takich pod okiem Harpi Readingu - dr J.
Teraz trzymajcie za mnie kciuki, żeby mi szczęście dopisało :)

Z nowin na froncie robótkowym - utknąwszy w procesie tworczym Różowego Cósia. Error w rozkminianiu wykroju, co do czego leci. Słowem, nie wiem, jak to złożyć, żeby miało ręce i nogi.
Tępota zaawansowana :)

Jakby kto mogl rzucić koło ratunkowe, to ja bardzo chętnie się uczepię.

Buziaki gorące,
M.

2 komentarze:

  1. Szkoda, ze nie studiujesz w Gdańsku. Powodzianie życzę z całego serca i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję serdecznie Janeczko :*
    Co do studiów - szkoda. A miałam taki zamiar. Nawet papiery złożyłam :) Ale w ostateczności zdecydowałam się na Kraków i nie ma w zwyczaju żałować rzeczy przeszłych, choć nie jest tu aż tak dobrze, jeśli chodzi o studia.

    Buziaki,
    M.

    OdpowiedzUsuń