niedziela, 21 sierpnia 2011

Powroty...

Kochani,
Powróciłam. Wprawdzie bardzo niechętnie. Niech no się człowiek tylko do domu wróci, to wołami go wyciągać trzeba. Jestem teraz bardzo rozdarta wewnętrznie, ale staram się o tym nie myśleć i zajmować innymi rzeczami.
Babcia była zachwycona niespodzianką, jaką jej zrobiłam przyjeżdżając. Oczywiście, dowiedziała się, jak już byłam w drodze.
Odwiedziłam rodzinkę moją najbliższą. Drugą babcię, mamę taty, której nie widziałam kilka lat, mimo że mieszka niedaleko, bo w Chełmie. Zmieniła się, na lepsze, zestarzała i traci troszkę pamięć, ale nigdy nie spędziłam u niej tak miłej wizyty jak teraz. I cieszę się, że tam byłam.
Wróciłam we środę, tak samo hardcorowo, jak jechałam. Mój kolega z pracy stwierdził, że to się leczy (po nocnej zmianie (do 1.00) rano zryw, pakowanie, w południe do pracy, urwanie z pracy, w autobus i na 4.00 w domciu; z powrotem o północy w autobus, o 6:30 w Krk, na 10.00 bez snu do pracy). I teraz się odzywam, bo miałam praktycznie weekend bez internetu (odwyk :)).
Przywiozłam obiecane fotki i będę porcjować. Oto kilka:
Moja chałupka. Ruderka, ale jeszcze stoi.
Obok chatka dziadków, w dużo lepszym stanie, bo dłużej się o nią dba. Oba widoki od podwórka.
Z drugiej strony. Jak widać, drzwi w drzwi.
Duże podwórko z kuchnią letnią własnej roboty. Wychowałam się na nim i wybrykałam niesamowicie :)
I na ostatek pobliski kościół polsko-katolicki. Widok z ogródka. I niech nikt nie myśli, że mam bajer, bo mieszkam blisko kościoła. Jestem "rzymiaką" z dziada pradziada :) i jakoś mi się nigdy nie kwapiło zmieniać wyznania, choć do żadnej religii nic nie mam.
A robótkowo cóż,... dziergałam. Moją serwetkę na drutach, dopóki mi się nić nie skończyła. Wróciłam z zapasami Maxi na brusik, żeby skończyć (w Krakowie nie dostałam, a chciałam tylko 2 motki) i ze śliwkowym Kocurkiem, z którego od wczoraj się produkuje mój kimonowaty sweterek i ma już rękaw. Dam wszelkie fotki, jak je wreszcie zrobię, a serwetki jak dokupię Snehurki i skończę.
Poza tym, nie tylko powroty do Krakowa mi się przydarzyły w tym tygodniu. Ale to już zupełnie inna histora...

Całuję gorąco,
Mysza

Janeczka, We_st i Katarzyna : Dziękuję bardzo za miłe życzenia. Kasiu, szkoda, że nie zobaczyłam Twojego komentarza przed wyjazdem. Na pewno byśmy coś wykombinowały, żeby się spotkać. Następnym razem :)




2 komentarze:

  1. i jak to w życiu bywa ze spotkania nic nie wyszło,ale jak to napisała Katarzyna (moja córka)-następnym razem-i tego będziemy się trzymać
    buziole

    OdpowiedzUsuń
  2. super klimaty, uwielbiam drewniane domki i takie zielone podworka :), rodzinnie odwiedzam okolice Bialej Podlaskiej i bardzo to lubie :)

    OdpowiedzUsuń